wtorek, 31 maja 2011

Dochodzimy do demokracji...

W zeszłym tygodniu odbyło się w Warszawie XVII Spotkanie Prezydentów Państw Europy Środkowej. Fakt ledwie zauważalny z powodu przyćmienia go przez gościa honorowego B.O.
Szczyt poświęcony był przemianom demokratycznym. Przybyli reprezentanci 19 państw, w tym aż dwie kobiety. Czyli obecnie obowiązujący standard w demokracji.
W czasie gdy demokratycznie wybrani prezydenci obradowali, Pierwsza Dama oprowadzała inne Pierwsze Damy, żony części uczestników spotkania, po Żelazowej Woli. Wysłuchały koncertu, pospacerowały, zjadły lunch...
Ciekawe czy rozmawiały na temat ważnych decyzji w swoich krajach. Czy zastanawiały się dlaczego nie uczestniczą w ich podejmowaniu? Może uważają się za szyje, które kręcą głowami i w tym czasie uprawiały politykę po swojemu? Co konkretnie udało im się załatwić? W miłej przechadzce nie wziął udziału mąż Prezydent Kosowa Atifete Jahjaga, ani Prezydent Litwy Dalii Grybauskaite, bo nie ma męża. Swoją drogą mężczyzna bez żony i dzieci ma podobno mniejsze szanse w wyborach na to stanowisko, pewnie i tak większe niż kobieta z balastem w postaci rodziny - kwintesencja równych praw i szans.

Niejako przy okazji będąc na stronie Prezydenta policzyłam wymienione tam osoby współpracujące:
9 ministrów - w tym 1 kobieta,
9 doradców etatowych - w tym 0 kobiet,
11 doradców społecznych - w tym 1 kobieta,
W samej kancelarii pewnie jest więcej kobiet, ktoś musi przepisywać pisma i parzyć kawę...

Wśród "pytań i odpowiedzi" znalazłam też takie: "Ile zarabia Pierwsza Dama?" otóż odpowiedź brzmi "Małżonka Prezydenta RP nie pobiera żadnego wynagrodzenia."
Przyjęła na siebie obowiązki reprezentowania kraju nie oczekując żadnego wynagrodzenia? Żeby się tego podjąć musiała zrezygnować z pracy w domu i znowu za darmo? No ale to przecież wypoczynek, tak samo jak zajmowanie się domem i piątką dzieci. Jak dla mnie wyzysk w biały dzień.

znajdź kobietę na zdjęciu :-)

piątek, 6 maja 2011

lekcja demokracji

Jak często czytacie Konstytucję RP? Przyznam się, że nie jest to moja ulubiona lektura, ale można tam znaleźć ciekawe teorie więc od czasu do czasu zaglądam. Co znalazłam tym razem?
Art. 70. ust 1.Każdy ma prawo do nauki. Nauka do 18 roku życia jest obowiązkowa. Sposób wykonywania obowiązku szkolnego określa ustawa.
Art. 70. ust 4 Władze publiczne zapewniają obywatelom powszechny i równy dostęp do wykształcenia. W tym celu tworzą i wspierają systemy indywidualnej pomocy finansowej i organizacyjnej dla uczniów i studentów. Warunki udzielania pomocy określa ustawa.

Zgodnie z konstytucją należy się, a szara rzeczywistość skrzeczy.

Władze publiczne nie zapewniają naszym obywatelom powszechnego i równego dostępu do wykształcenia! Ograniczają dostęp do przedszkoli tworząc kryteria naboru.

Ktoś może powiedzieć, że są przepisy nakładające obowiązek szkolny dla dzieci od 6 roku życia. Moim zdaniem to również naruszenie Konstytucji. Dlaczego obowiązek szkolny ma być od 6, a nie np od 17 roku życia? Pochodziłby „uczeń” przez rok do szkoły i obowiązek spełniony? Ile szkół będzie można zamknąć – gołym okiem dostrzegalna oszczędność! Nauka do 18 roku życia jest obowiązkowa.

Czy ktoś już zaskarżył urząd gminy, za niezapewnienie dziecku równego dostępu do edukacji przedszkolnej? Nie podejrzewam żeby osoby, których prawo do edukacji jest naruszane, były w stanie to zrobić same. W ich imieniu mają obowiązek występować opiekunowie prawni i wyegzekwować należny im dostęp do edukacji. Kto będzie pierwszy?

czwartek, 5 maja 2011

Forma niewolnictwa?

Czy stwierdzenie faktu, że kolega nie umie parkować w kontekście: jeżeli facet tego nie umie to chyba jest upośledzony, jest dyskryminacją?
Moim zdaniem tak, tylko kogo dyskryminujemy bardziej?
Czy tego mężczyznę odmawiając mu prawa do braku określonych umiejętności, czy wszystkie kobiety wnioskując, że w przypadku kobiety taki fakt byłby akceptowalny?
Kiedy zapytałam osobę, która wygłosiła takie stwierdzenie "cóż w tym złego, że facet nie potrafi?" - nie umiała odpowiedzieć.
Stereotypy – jak często określają nasz sposób postrzegania i oceny zdarzeń, definiują nasze „decyzje”? Decyzja to postanowienie będące wynikiem dokonania wyboru. Czy można nazwać decyzją sytuację podjęcia określonego działania, bo nie widzimy innej możliwości? Co z wyborem? Jak dla mnie to sytuacja przymusu. Ponieważ bezkrytycznie przyjmujemy stereotypy i traktujemy, jako własne poglądy. Sami odbieramy sobie możliwość podejmowania decyzji. Właściwie stawiamy się w roli niewolnika tychże stereotypów. Niewolnika doskonałego, który bez szemrania wykonuje swoją pracę, nie walczy o wolność, może nawet uważa swoje postępowanie za wolny wybór. Jak często uświadamiacie sobie, która z waszych myśli lub opinia innych osób, to wyraz wiary w stereotyp? Co zrobilibyście z wolnością, gdyby udało się wam pozbyć tego niewidzialnego pana?

poniedziałek, 2 maja 2011

Czy JPII odpowiedziałby na pytanie "TAK"?

Zaskakujący dla mnie artykuł znalazł się w GW "Panowanie mężczyzny jest złe" z okazji beatyfikacji JPII. Wywiad z teolożką dr Elżbietą Adamiak.
Wynika z niego, że JPII zajmował się tematem dyskryminacji kobiet. Czyli czymś co nie istnieje? Może tylko wybrani są w stanie dostrzec pewne rzeczy ;-)